Pierścień Tysiąca Jezior 2023
-
DST
633.00km
-
Czas
26:22
-
VAVG
24.01km/h
-
VMAX
61.00km/h
-
Temperatura
15.0°C
-
Podjazdy
4200m
-
Sprzęt Merida Scultura
-
Aktywność Jazda na rowerze
Mój czwarty raz w Pierścieniu 1000 Jezior. Przed startem rokowania nie były najlepsze - słabszy okres przygotowawczy, trzytygodniowa przerwa w czerwcu, czy cztery kilo więcej na wadze nie napawały optymizmem. Dodatkowo w tym roku to nie było 613 jak w 2021 ale 633, czyli szanse na pobicie życiówki raczej iluzoryczne. W tym roku organizator pozwolił dobierać się w grupy i wystartowałem w jednej grupie razem z Adamem. Staraliśmy się zacząć spokojnie, korzystając z koła innych jak najmniej prowadząc. Od 30 do 80 km jechaliśmy w mocnej 10 osobowej grupie, potem się to porwało ja skoczyłem za czołówką, Adam słusznie odpuścił. Jechałem w 4 osoboej grupie z chłopakami z Kudowy do II punktu kontrolnego w Leśniewie na 136 km. Stamtąd po super poczęstunku (krokiety, pierogi i inne rarytasy) ruszyłem samotnie. Po 40 km dogoniła mnie sympatyczna 3 osobowa grupka z dziewczyną w składzie, więc do następnego punktu w Gołdapi na 222 km miałem koło. Stamtąd już tylko 50 km do głównego punktu odpoczynkowego nad jez. Wiżajno, gdzie czekał na nas obiad, torby z przepakami a dla chętnych nawet materace do spania! Niezłe asfalty, jazda w grupkach oraz zachodni wiatr pozwoliły mi dotrzeć do 271 km w czasie poniżej 10 godzin. Niektórzy mówili, że to już niemal połowa, mi doświadczenie mówiło, że raczej jedna trzecia bo przed nami jeszcze 360 km, noc, raczej przeciwny wiatr, zapowiadany deszcz i najtrudniejszy przeciwnik czyli narastające zmęczenie. Do następnego punktu w Sejnach na 325 km znowu ruszyłem sam, swoim już dość mozolnym tempem pokonałem podjazdy na Rowelskich Wzgórzach, potem podłączyłem się do grupki która mnie dogoniła w dobrym momencie, bo tutaj trasa się wypłaszczała na jakieś 150 km, więc jazda na kole miała swój większy sens. Za Sejnami tradycyjnie zrobiło się już ciemno, chłopaki cieli niemiłosiernie mocno jak na moje zmęczenie, ponad 30 km/h, gdy miałem im już podziękować dogoniliśmy inną grupę i nastąpiło uspokojenie tempa. Na kolejny PK w Raczkach (385 km) wjechaliśmy w 11 osobowym składzie, tutaj znowu był niezły żer, kotlety i itp. Po pół godzinie ruszyliśmy w kolejny etap do Wydmin (450 km). Przed Wydminami zaczynają powracać większe podjazdy, na 4 km przed punktem odpuszczam i zostaję z tyłu - już wiem że obawy odnośnie mojej wagi i niedotrenowania się ziściły. Ale cóż jakoś trzeba będzie się doturlać. W Wydminach mała, szybka pomidorówka, siódma kawa i po 10 minutach ruszam razem z grupą. Parę pierwszych górek jeszcze jakoś daję radę, ale w końcu mówię dziękuję i znowu zostaję sam. Dopada mnie jakis kryzys, wymioty (to chyba te 7 kaw) i jakieś skurcze żołądka a do mety jeszcze 160 km...jadę pomału dalej bo nie mam lepszego pomysłu, zaczyna popadywać deszcz, na osłodę robi się widno i zaczynają śpiewać ptaki. Kolejny PK dopiero na 547 km. Jadę pustą krajówką na Mrągowo, ze wzniesień widzę mrygające czerwone świtatełka mojej grupy czyli nie ma aż takiej tragedii, trochę odżywam psychicznie. W Mrągowie pod Orlenem mijam dwóch gości z tej "mojej" grupy, pamiętam że marzyli o hod-dogu, w sumie każdy może marzyć o czym chce... W końcu jest i on Reszel, ostatni punkt kontrolny, jest też w stołówce reszta mojej grupy, śpią na ławkach. Ja wtranżalam szybko 4 naleśniki, do bidonów tym razem gorzka herbatka i nie tracę czasu bo wiem co mnie czeka. Pierwsza częśc to sławetny odcinek Reszel - Lutry, w nowej jeszcze gorszej wersji przez Sątopy, strome podjazdy i zjazdy po asfltopodobnej nawierzchni z pewnością starszej ode mnie. Dalej na Dobre Miasto, wcale niewiele lepiej, końcówka dłuży sie niesamowicie, nie bardzo mogę już siedzieć na siodełku, nie mam też siły podjeżdżać w stójce, kark też wysiada, ciężko juz podnieść głowę ale wszystko co złe kiedyś się kończy :) . Jest w końcu meta, doping, syrena jak na prawdziwym wyścigu, usmiecham się i udaję, że wszystko gra, na szyji wieszają mi medalik i dają miskę z makaronem. Nawet małżonka stwierdziła, że wyglądam na mecie jakoś lepiej niż poprzednim razem, widać nadal jestem niezłym aktorem. Ostatecznie zająłem 35 miejsce na 118 z czasem 26 godzin i 22 minuty. Czas najgorszy jaki tu osiągnąłem, ale biorąc pod uwagę dłuższy dystans występ podobny do 2020 roku. Gorszą forme nadrobiłem trochę dobrą taktyką, doswiadczeniem i samozaparciem. Możliwe, że z dłuższej perspektywy czasu inaczej na to spojrzę, ale na dzisiaj powiem, że poziom satysfakcji z ukończeni 4 PTJ w życiu jest niższy, niż poziom bólu i walki, które musiałem włożyć w ten wyścig. Jeśli stanie sie cud i kiedyś będe jeszcze w kosmicznej formie to może, może.. ale raczej już nie. No może połówkę :)
na wyścig do Wawra+rozgrzew
-
DST
20.00km
-
Teren
12.00km
-
Czas
00:57
-
VAVG
21.05km/h
-
Temperatura
11.0°C
-
Podjazdy
50m
-
Sprzęt Merida Big 9
-
Aktywność Jazda na rowerze
godzinka na trenażerze. akcent 4x2
-
Czas
01:00
-
Aktywność Rower wirtualny
Góry nad Orciatico
-
DST
28.00km
-
Teren
10.00km
-
Czas
01:30
-
VAVG
18.67km/h
-
Temperatura
26.0°C
-
Podjazdy
600m
-
Sprzęt Merida Big 9
-
Aktywność Jazda na rowerze
Upadek na zjeździe, na asfaltowej agrafce przestraszyłem się ciężarówki. Kolano boli, wygląda na problem z więzadłem pobocznym. To koniec jazdy po Toskani ?
Pierścień Tysiąca Jezior 2021
-
DST
611.00km
-
Czas
25:01
-
VAVG
24.42km/h
-
VMAX
59.00km/h
-
Temperatura
12.0°C
-
Podjazdy
4000m
-
Sprzęt Merida Scultura
-
Aktywność Jazda na rowerze
Plan przed tegorocznym PTJem był taki żeby pojechać spokojnie, nie popełnić błędu z ubiegłego roku i dotrzeć do mety w dobrej formie, bez umierania. A było tak: na 20 km dogoniła mnie 5 osobowa grupka z którą jechałem mniej więcej do 90 kilometra. Tempo było za mocne, więc namawiałem do zwolnienia, towarzystwo przyznawało mi rację ale cisnęło dalej tak samo. Pomimo tego, że mógłbym dalej z nimi jechać odpadłem żeby jak najdłużej czuć świeżość. Do 2 punktu kontrolnego na 136 trzy razy zmieniałem grupkę, cały czas jadąc na 70 procent. Około 150 km znowu spotykam się z leaderem pierwszej grupki, towarzystwo mu się rozsypało szybciej niż myślałem. Kolega Wojtek ze zrozumieniem przyjmuje moje obawy co do za szybkiej jazdy i ruszamy razem. Do PK w Kordegardzie na 362 km nasza jazda wygląda podobnie, Wojtek prowadzi częściej i nieco mocniej. Od Kordegardy jedziemy w 4 osoby - zmiany są równe. Za PK w Ełku gdzieś około 420 odpada jeden z naszych pomocników, jedzie z nami nadal późniejsza zwyciężczyni kat. open. Na Pk 455 koleżanka nas zostawia, nie lubi tak długich biesiad i popijania kawki jak my, widać że walczy o każdą minutę. Ruszamy i Wojtek daje kolejną długą zmianę - ku mojemu zaskoczeniu jest to jedna z ostatnich takich zmian. Ja czuję się dobrze, przez 15 km koło św. Lipki mamy towarzystwo jakiejś kolarki, mi się jedzie fajnie ale kolega wykazuje odznaki mocnego zmęczenia. Ja czuję, że to trochę moja wina tej taktyki 70% i biorę powoli sprawy w swoje nogi. Ostatni PK w Reszlu na 534 jemy pyszne naleśniki, motywuję Wojtka do dalszej jazdy bo do mety raptem ze 3 h jazdy, możemy mieć niezły czas. Zbliżająca się meta motywuje mnie, wyłączam tryb oszczędzania, sięgam po żele i zaczynam jechać tak jak potrafię najlepiej. Po godzinie doganiamy "naszą" koleżankę, zapraszam ją na koło i tak ciągnę moje owieczki do mety. Nie odpuszczam, motywuję i jadę cały czas na czele do samego końca, choć to najtrudniejszy odcinek PTJ. Dojeżdżam w dobrej formie czas 25h i 1 minuta. Plan taktyczny zrealizowany, jedynie mogłem krócej siedzieć na tych PK
Po koło
-
DST
30.40km
-
Czas
01:10
-
VAVG
26.06km/h
-
Temperatura
28.0°C
-
Podjazdy
62m
-
Sprzęt Merida Scultura
-
Aktywność Jazda na rowerze
po dętki
-
DST
25.00km
-
Teren
7.00km
-
Czas
00:58
-
VAVG
25.86km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
Podjazdy
56m
-
Sprzęt Merida Big 9
-
Aktywność Jazda na rowerze
Paczyn
-
DST
14.50km
-
Teren
7.00km
-
Czas
00:51
-
VAVG
17.06km/h
-
Temperatura
8.0°C
-
Podjazdy
360m
-
Sprzęt Merida Big 9
-
Aktywność Jazda na rowerze
MLiga-czasówka (24km)w Wawrze+rozgrzew
-
DST
32.00km
-
Teren
30.00km
-
Czas
01:20
-
VAVG
24.00km/h
-
Temperatura
11.0°C
-
Podjazdy
160m
-
Sprzęt Merida Big 9
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pierwszy start w roku na nie typowym dla mnie dystansie. Wszystko mi się udało, trasa dobrze znan i lubiana. Jechałem płynnie bez błędów technicznych. Czas powyżej oczekiwań. Dobrze tak zacząć rok, będzie lepsza motywacja. 32m na 69 open. 1 miejsce w słabo obsadzonej kategorii wiekowej.
do Velmaru po dętki
-
DST
35.60km
-
Czas
01:20
-
VAVG
26.70km/h
-
Temperatura
10.0°C
-
Podjazdy
86m
-
Sprzęt Merida Scultura
-
Aktywność Jazda na rowerze