Bodzio826 prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2019

Dystans całkowity:2164.40 km (w terenie 117.00 km; 5.41%)
Czas w ruchu:81:13
Średnia prędkość:26.65 km/h
Maksymalna prędkość:58.00 km/h
Suma podjazdów:10861 m
Liczba aktywności:21
Średnio na aktywność:103.07 km i 3h 52m
Więcej statystyk

Pierścień 1000 jezior

  • DST 617.00km
  • Czas 22:45
  • VAVG 27.12km/h
  • VMAX 58.00km/h
  • Podjazdy 4590m
  • Sprzęt Merida Big 9
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 29 czerwca 2019 | dodano: 04.07.2019

Na miejsce sobotniego startu dotarliśmy z Adamem już w piątek wieczorem. Pole namiotowe niczym na Cape Epic :). Pakiet, odprawa, kolacja, malutkie piwko i spać. Noc średnio przespana, upał i emocje robią swoje. Plan to dobrze się bawić, liczę, że stać mnie na przejechanie trasy w 28h ale w domu mówię 30h, co by się nie martwili. Plusem całej zabawy jest to, że można obserwować nasze przemieszczanie się na stronie. Moje dziewczyny nawet potrafiły wnioskować "o tata wreszcie jedzie komuś na kole".  Start z bazy mamy o 9:30 a ostry z Miłakowa oddalony o 7 km ja  o 10:00. Mam sprawdzoną w mtb taktykę - pojechać spokojnie, nie prowadzić, korzystać z koła innych zawodników i jak najdłużej się nie zmęczyć - w końcu jestem debiutant-rutyniarz, nie?. Startujemy w 6 osobowych grupach co 5 minut, tak żeby na warmińsko-mazurskich drogach korków nie porobić, bo wyścig w normalnym ruchu. Obowiązują nas normalne przepisy, światła, przejazdy kolejowe i ścieżki rowerowe też. Moja grupa same młode chłopaki, głównie roczniki 80, na karbonowych szosach, myślę dadzą mi popalić, no cóż najwyżej odpadnę. Na starcie zespół regionalny, śpiewają 80 letnie Panie jest git, to lubię. Prezentacja zawodników, ruszamy, jakoś spokojnie ale to ultra no tak trzeba. Daję mocniejsze zmiany ale w zamian jakoś dostaję niewiele. Nosi mnie, no długo tak nie wyrobię. Takiego który dawał najlepsze zmiany namawiam na wspólną jazdę , ale wszystko na nic. Myślę trudno, taktyka taktyką ale ja tak kurna dłużej nie potrafię. Po 50 km wrzucam przeciętne velmarowskie tempo i żegnajcie chłopaki. Do Lidzbarka wyprzedzam około 20 osób, ale cały czas nie wiem czy nie przesadzam. W Lidzbarku na 70 km pierwszy PK - lista, stempelek, uzupełnienie bidonów, 3 minuty i w drogę i zostawiam na punkcie kolejne 20 osób. Cały czas wiatr w plecy, małe wzniosy nawet nie pagórki na liczniku 32-37 a w nogach moc. Na 110 kilometrze dogania mnie jakiś mocny zawodnik, grzeje z 42, łapię się na koło, myślę może będzie wreszcie kompanija. Jakoś daję radę, nawet z 2 razy daję zmianę tam gdzie mam najwięcej do zaoferowania, czyli pod górkę. Grzejemy jak dziki, wiatr w plecy, rzadko poniżej 35. Na długim nie stromym, zjeździe muszę jednak pęknąć, moja kochana mtb Merida nie ma przełożenia, żeby dokręcić 50/h. Kętrzyn przejeżdżam samotnie potem jest długi podjazd na którym wracam do kolegi, w ramach uznania zapoznajemy się i dostaję propozycje współpracy. Jedziemy na Sztynort asfaltem jak to określił Artur z roztopionych kaloszy, przydaje się mój amortyzator. Na 170 km dogania nas zawodnik z czołówki polskiego ultra - Kosma startujący w kategorii solo, pomimo tego że różnica prędkości jest znaczna Artur skacze za nim, a ja odpuszczam. Po kilku kilometrach spotykamy się w PK2 w Sztynorcie (180 km). Połykam 8 pierogów, bidony, lista, stempelek i w drogę. Artur odpoczywa. Dalej samotnie poprzez Kruklanki, Banie do Pk3 w Gołdapi - to już 240 km a ja czuję pierwsze  zmęczenie. Lista, stempelki i do punktu PK4, czyli półmetka w Rutka-Tartak (310 km). Tu miały być prysznice, spania, obiady, ale było słabiej, umcyki za ścianą i jeden kibel dla wszystkich. Nic to, nie przyjechałem tutaj się kąpać a tym bardziej spać. Robi się ciemno, szybko jak to mam w zwyczaju zostawiam PK5 w Sejnach (345) i przede mną najgorsze jak myślę, płaska, prosta droga krajowa nr 16. Jadę oświetlony jak choinka ale kto by tam zmieniał światła na krótkie, przed nim tylko jakiś nienormalny rowerzysta, a nie autko które też może się zrewanżować. Wszystko się kiedyś kończy nawet 40 km droga nr 16. Augustów o północy bawi się, jadę po jakiś zabytkowych brukach wśród pijanej młodzieży. Jeszcze 20 km i PK6 Kordegarda (400), lista podpisana,. stempelka nie ma, sędzia śpi gdzieś albo pije ćort go wie. Jadę dalej, oczekując brzasku, bo jakoś w nocy słabiej mi się kręci. PK7 w Wydminach(470)i nie wiem co napisać - nadal samotność, chociaż ptaki zaczynają śpiewać o świcie. Policzyłem z nudów, że mam jakieś tam szanse na złamanie 24h. Motywacja rośnie, na trochę powraca mocniejsze tempo. Mijam Giżycko o świcie. Za Kętrzynem czuję, że siły mnie odpuszczają. Na szczęście pomaga mi święte miejsce. W Świętej Lipce dogania mnie 3 osobowa grupka. Po 10 km szybkiej ale wreszcie na kole jazdy jesteśmy na PK7 w Reszlu. Pierogi, lista, stempelek, grzecznie pytam czy pojedziemy razem. Zaczynają się niezłe górki. Dwóch naprawdę ma powera na podjazdach, niestety trzeci od nas odstaje. Na PK8 szybko wlewam wodę, dziękuję grzecznie, 58 km do mety i 2h10minut - myślę że doba będzie moja. Noga podaje, krajobrazy śliczne, górskie takie, serpentyny, dwu-trzy  kilometrowe podjazdy które robię w szaleńczym jak na prawie dobowe zmęczenie tempie. Na ostatnich kilometrach nawet wylewam wodę z bidonów żeby być lżejszym, podjazdy w stójce 25h na godzinę, zjazdy pod 50. Na mecie 24h i 3 minuty, ale jestem szczęśliwy, że tak mocno potrafiłem to zakończyć. W wynikach wygląda to inaczej bo jest plus za dojazd do startu ostrego i to ok. Bez komentarz zostawię 1h kary dla mnie za PK6 w Kordegardzie.  W sumie pojechałem sportowo, przerwy to tylko 90 minut, reszta to jazda. Plus to piękna pasująca mi trasa i pogoda, w sobotę wiatr w plecy, w nocy niemal bezwietrznie a niedzielę wiaterek przeciwny ale od 6:00.  Czy tu wrócę, raczej nie, jest tyle pięknych miejsc.



Do roboty i z powrotem

  • DST 54.00km
  • Teren 4.00km
  • Czas 02:12
  • VAVG 24.55km/h
  • Podjazdy 150m
  • Sprzęt Merida flx xt
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 27 czerwca 2019 | dodano: 05.07.2019



Do roboty i z powrotem

  • DST 54.50km
  • Teren 4.00km
  • Czas 02:08
  • VAVG 25.55km/h
  • Temperatura 35.0°C
  • Podjazdy 222m
  • Sprzęt Merida Big 9
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 26 czerwca 2019 | dodano: 26.06.2019



Do roboty i z powrotem

  • DST 71.50km
  • Teren 4.00km
  • Czas 02:41
  • VAVG 26.65km/h
  • Temperatura 31.0°C
  • Podjazdy 307m
  • Sprzęt Merida Big 9
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 25 czerwca 2019 | dodano: 26.06.2019



Z Velmarem

  • DST 85.00km
  • Czas 02:48
  • VAVG 30.36km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 287m
  • Sprzęt Merida Big 9
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 23 czerwca 2019 | dodano: 23.06.2019



„Duża pętla” z Pawłem i Radziem

  • DST 61.00km
  • Czas 01:55
  • VAVG 31.83km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 99m
  • Sprzęt Merida Big 9
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 20 czerwca 2019 | dodano: 20.06.2019



Do roboty i powrót

  • DST 56.80km
  • Teren 4.00km
  • Czas 02:14
  • VAVG 25.43km/h
  • Podjazdy 200m
  • Sprzęt Merida flx xt
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 19 czerwca 2019 | dodano: 19.06.2019



Do roboty i z powrotem

  • DST 57.70km
  • Teren 4.00km
  • Czas 02:20
  • VAVG 24.73km/h
  • Podjazdy 200m
  • Sprzęt Merida flx xt
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 18 czerwca 2019 | dodano: 19.06.2019




Do roboty i z powrotem

  • DST 53.00km
  • Teren 4.00km
  • Czas 02:07
  • VAVG 25.04km/h
  • Podjazdy 150m
  • Sprzęt Merida flx xt
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 17 czerwca 2019 | dodano: 17.06.2019



pół pierścienia

  • DST 283.00km
  • Czas 11:15
  • VAVG 25.16km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • Podjazdy 1650m
  • Sprzęt Merida Big 9
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 15 czerwca 2019 | dodano: 16.06.2019

Za 2 tygodnie Pierścień 1000 jezior, więc wybraliśmy się z bratem na mały rekonesans. Padło na wschodnią część pętli. O 6 rano ruszamy z Wydmin do Kruklanek, gdzie wjeżdżamy na właściwą trasę. Dalej spokojnymi, pofalowanymi drogami o słabym asfalcie na Banie. Te pierwsze kilometry to sama rozkosz, jeszcze pełna para w nogach, wiatr tak nie przeszkadza i nic jeszcze nie boli. W Baniach skręt na wschód na Gołdap. Droga nieco główniejsza i asfalt lepszy ale niestety trzeba czasami zjechać na pojawiające się ścieżki rowerowe lub wysłuchiwać klaksonów i narażać się na ewentualny mandat - co kto woli. Wracając do trasy to zaczyna wiać w gębę i robi się bardziej górzyście. Przed Gołdapem to już jest niezła wspinaczka, ale można też cieszyć się zjazdami. Za Gołdapem podobnie, coraz bardziej czujemy w nogach wiatr i podjazdy, Adam zaczyna trochę zostawać pod górę. Trasa piękna, pokręcone asfalty przez Puszczę Romnicką, dziko, mało zabudowań nie ma co tu liczyć na sklep i uzupełnienie płynów. Po 110 kilometrach dojeżdżamy do Wiżajn, są tu chyba ze dwa sklepy - prawdziwa metropolia. W Wiżajnach długi popas a potem dwie piękne wspinaczki do Rutki, skąd spokojniej do Szypliszek. Za Szypliszkami droga robi się płaska, powraca lepsze tempo, choć wiatr nadal nas nie pcha. Piękne leśne odcinki. Po dwóch godzinach docieramy do Sejn, niedługi odpoczynek i lecimy na Augustów krajową "16". Wbrew różnym opinią nie ma za dużego ruchu a asfalt pierwsza klasa, tylko bardzo monotonnie przez 35 km płasko, bez zakrętów tylko las i las. Jedziemy też na zachód więc wiatr w plecy to i powraca tempo +30. Po 20 km jakby przestało wiać a Adam poprosił byśmy nieco zwolnili, robi się tez duszno temperatura 29 stopni. W Augustowie planowy dłuższy odpoczynek. Po godzinach spędzonych w dziczy nie czujemy się tu najlepiej, ciężko znaleźć jakąś fajną knajpkę bez ogłuszającej muzyki. Po niecałej godzinie ciągniemy się na Raczki i Olecko, wieje z boku, w nogach już ponad 200 km i jedzie się ciężko. Za Oleckiem pojawiają się górki ale nie takie spod Wiżajn, bardziej łagodne, łatwiej się wjeżdża, za to na zjazdach można położyć się na kierownicy i odpocząć a na liczniku 40 km/h. Na ostatnich 20 km znowu wiatr w plecy, jeszcze bardziej wzrasta nasza prędkość i morale na przyszłość. Mogliśmy uwierzyć że kryzys około augustowski nie oznaczał kresu naszych możliwości, co oczywiście zostanie sprawdzone już za dwa tygodnie. W Wydminach jesteśmy o 20, fantastyczne pierogi w restauracji w centrum i powrót samochodem do Kań.  Po tej wycieczce z jeszcze większą pokorą podchodzę do tych 610 km, ale zdobyliśmy bezcenne doświadczenia, znamy połowę trasy do której prawidłowego pokonania wystarczyło mi wcześniejsze przestudiowanie mapy. Nawigacja nie była potrzebna.