Mazovia Olsztyn (75+20)
-
DST
95.00km
-
Teren
83.00km
-
Czas
04:00
-
VAVG
23.75km/h
-
VMAX
49.00km/h
-
Temperatura
22.0°C
-
Podjazdy
800m
-
Sprzęt Merida Big 9
-
Aktywność Jazda na rowerze
Przed wyścigiem nie byłem bojowo nastawiony - obawiałem się, że dłuższa przerwa w startach mi nie posłuży, dodatkowo miałem wrażenie, że za mocno jeździłem w tygodniu przed startem. Start niestety z końca sektora, stoję 2 razy na pierwszych 3 kilometrach w korku, raz leżę na łuku - obdarta noga i pośladek, podarte spodenki, czyli generalnie zaczęło się źle. Od 5 kilometra jazda się uspokaja, wszyscy jadą jakoś dziwnie wolno więc ich wyprzedzam. Na 20 km doganiam kolegę z 1 sektora i myślę że może jeszcze nie wszystko stracone, za chwilę łapię głównego rywala. Czuję siłę na podjazdach, szkoda, że takie krótkie bo na płaskim jakoś nie mogę odjechać. Podobnie jak w Ciechanowie na pętli giga walczę o pozostawienie przeciwników, bo w tym terenie i braku zaangażowania w prowadzenie grupy nie są mi do niczego potrzebni. 10 km przed metę mocny podjazd i prawie jednocześnie łapią ich skurcze, uff jakoś ich umęczyłem. Wpadam na metę i wiem, że było dobrze. Sprawdzam wyniki - jestem pierwszy w kategorii. Po tylu latach wreszcie nagroda za cierpliwość. Napawam się chwilą zwycięstwa i już myślę jak utrzymać formę, zaczyna mi świtać że mogę nawet podjąć walkę o zwycięstwo w generalce.