Mazovia Ełk 61+12 km rozgrzewki
-
DST
73.00km
-
Teren
65.00km
-
Czas
02:40
-
VAVG
27.38km/h
-
Temperatura
27.0°C
-
Sprzęt Merida flx xt
-
Aktywność Jazda na rowerze
Do sektora wchodzę jak w Orzyszu na 3 minuty przed startem juz letko spocony, nogi rozgrzane. W zamian mam miejsce na szarym końcu. Pierwsze kilometry po szybkich asfaltach i szutrach ale czoło było jakies ospałe więc można było wręcz gadać. Po 10 km tempo wreszcie rośnie. Na liczniku często zabójcze 35 km/h, choć jest trochę piachu i trawy. Trasa podobna jak w poprzednich dniach, więc staram się wytrzymać jakoś podjazdy ew. straty odrabiam dokręcając na zjazdach. Tak minęła mi pierwsza godzina i połowa wyscigu. Myślałem juz, że może jakoś dam radę utrzymać się tak do końca i poza pewnie dobrym wynikiem wyścig bedzie wyjatkowo banalny. Kolejne podjazdy kosztowały mnie coraz więcej, zasapałem się okrutnie i podświadomie czułem że niewiele trzeba bym odpadł. I niestety stało się zostałem przyblokowany na kałuży typu całorocznego i zanim ruszyłem zrobiła się luka 20 metrów i podjazd po trawie, z braku tlenu nie miałem szansy tego odrobić. Następne 15 km to samotna jazda, staram się uzupełnić płyny i cos zjeść. Na 45 km doszło mnie 4 maruderów z mojego sektora, ciągnął to towarzystwo cały czas jeden gość, tylko ja starałem się mu pomóc. Na tyle skutecznie, że dwa rzepy nam odpadły. Ostatnie 10 km to myśl o dojechaniu do mety i oczywiście wyciskanie ile się da. Na mecie jestem tylko 12 minut po zwycięzcy, osiagajac po raz piwerwszy wynik pierwszosektorowy - no tego to się spodziewałem, jeszcze nie teraz, szok i ogromna satysfakcja.